Szczerze? Nie spodziewałam się tak szybko komentarzy, a tu BUM! 6 komentarzy jest :). Dedykacja dla Maxiowej i Darii ponieważ... są w gimnazjum i wiem, że muszą się uczyć więcej niż szóstoklasiści. No i życzę powodzenia w nauce w tym tygodniu :D.
Podziękowania.... BRAK XD Jakieś podziękowania wykombinuję, ale jeszcze nie teraz :P.
- Weźcie ją ! - usłyszałam szept mężczyzny.
- A co jak się obudzą? - powiedziała cicho jakaś dziewczyna.
- Nie obudzą. Mają na sobie środek nasenny.
Nagle poczułam, że zasypiam....
* * *
- WYPUŚĆCIE MNIE! - wrzasnęłam
- Chyba zwariowałaś.
Zaraz... ten głos.... znajomy....PAULA I BYLI RODZICE!
Postanowiłam rzucić zaklęcie. Najprzydatniejsze było Broken Heart, ale nowe zaklęcie Arrow of Life, którego nie próbowałam też miało niesamowitą moc.
- Broken Heart! - nie zadziałało
- Arrow Of Life! - nie zadziałało
- Zaklęcia nie działają prawda? - odparła słodkim głosikiem Paula.
Nie odpowiedziałam nic. Miałam dość tych jej planów tak jak Martii i Johansona.
* * *
- Marlee! - wołała Flora - Helia... Ja się boję.... My.... MOŻEMY ZNOWU JĄ STRACIĆ!
- Nie denerwuj się skarbie - pocałował ją w czoło mężczyzna. - Na pewno gdzieś wyszła. Jedź do Alfei, a ja się wszystkim zajmę. Dobrze?
- No... Zgoda.
* * *
Myślałam, że już nigdy nie zobaczę domu, ale.... Zobaczyłam otwór. Był dość ciasny, ale szybko zatrzasnęłam klapę i nie wiedząc dokąd prowadzi szłam.
Po 5 minutach marszu zobaczyłam światło.
Skradłam się po cichu tak żeby strażnicy mnie nie zauważyli. Kiedy wyszłam na zewnątrz pobiegłam do lasu.
Nie mogłam uwierzyć w coś tak pięknego! Las, natura nie wiem jak to opisać. Wiedziałam dlaczego Flora jest moją matką i co po niej odziedziczyłam. Tak jak ona uwielbiam przyrodę, ale miałam jedno najważniejsze pytanie: JAK ZNALEŹĆ SIĘ W DOMU I CZY JESTEM NA LINPHEI?
Moje myśli były bez szans. Cały czas tylko dudniło: GDZIE JA JESTEM?!
Lecz po chwili się uspokoiłam. Przecież byłam czarodziejką charmixu! Wzniosłam się ponad las i cieszyłam się, że wszystko widzę chociaż nie było jeszcze lekcji latania. Nagle.... Poczułam, że skrzydła już nie machają.... Jakby się zmęczyły! Zaczęłam spadać... Po chwili już nic nie mówiłam. Oczy same się zamknęły i był koniec...
* * *
- Marlee - płakała Flora. Nawet Helia miał czerwone oczy.
- Pani Doktor czy są szanse, że ona będzie żyć? - zapytał Helia.
- Są, ale niewielkie.
Nagle ja poczułam, że się budzę i otwieram powieki.
- Gdzie ja jestem? - zapytałam wszystkich.
- MARLEE!!! - wykrzyknęła uradowana Flora.
- Jesteś w szpitalu. Widziano cię nieruchomą leżącą przed wejściem do Puszczy Diabolicznych Drzew.
- Pamiętam tylko, że leciałam w stronę chmur i potem zgasło światło.
- Kochanie charmix nie posiada skrzydeł , które będą Cię cały czas unosić, ale enchantix już tak. I co się w ogóle stało?
Zaczęłam opowiadać o porwaniu i wszystkim innym.
- Dobrze, że znowu jesteś.
- Kiedy wyjdę ze szpitala i wrócę do Alfei?
- Za jakieś 2 dni. Byłaś w śpiączce przez 10 dni.
Po chwili przybiegła pielęgniarka:
- Pani Floro i Helio mam ważną wiadomość!
No więc na początku: 7 komentarzy next rozdział. Tak wiem szczęśliwa siódemka :P. No i jak wam się podoba kalendarzyk? I co sądzicie o tym rozdzialiku?
PS. Fajnie, że Ci się podoba OC Dario :). I dziękuję, że zaofiarowałaś mi pomoc :).
Dziękuję za dedykację,+ nmzc za pomoc :-) + Pisz dalej :D +kalendarz super :-)
OdpowiedzUsuńSuper super super! Ale tak właściwie co oni (no wiesz ta grupa) od niej chcieli?????
OdpowiedzUsuńPisz dalej plose
OdpowiedzUsuńDalej!!!Super opowiadanie bardzo wciągające.
OdpowiedzUsuńDalej
OdpowiedzUsuńDalej.Weny życzę:)
OdpowiedzUsuńBardzo wciągające.Pisz dalej;)
OdpowiedzUsuńdalej
OdpowiedzUsuń